środa, 18 września 2013

Dawna znajomość cz. III

Miał jeden ogromny minus. Nie był sam. Tak wiem.. Zawsze trafiam na ciężkich kolesi. Jednym słowem nie mógł się z nią rozstać.. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale sytuacja była ciężka. Choć z czasem i tak miałam nadzieje, ze idzie ku lepszemu. Że nie będę musiała się Nim dzielić z jego dziewczyną. Mówił, że jej nie kocha i był w tym naprawdę wiarygodny. Wierzyłam mu. Bardzo chciałam jakoś mu w tym wszystkim pomóc. Chciałam, żeby był ze mną. Żeby to mnie przytulał, tylko mnie. Żeby to ze mną się kochał, tylko ze mną. Udawało mi się. Wierzyłam w to. Uwielbiałam spędzać z Nim czas (nie zawsze była to dyskoteka, alkohol i łóżko). Mógł ze mną robić co chciał. Byłam uległa. chciałam, żeby było u dobrze (nie mam na myśli łóżka). Chciałam, żeby miał to o czym marzył. Mogłam zrobić dla Niego wszystko. Dlaczego? Czyżbym Go pokochała? Mojego Barmana? Za co? :) Tak po prostu :)


Nie pamiętam też w jakich okolicznościach, ale powiedział mi, że ....................... ona jest .............................................. w ciąży. Powiem Wam szczerze, ze ten cios pamiętam do dzisiaj. Pamiętam ból jaki zadał mi tymi słowami. Zawsze uważałam, że małżeństwo można rozwalić.. są przecież rozwody... ale dziecko? Tego popsuć nie mogłam. Nie uważałam tego za etyczne. Widziałam, że nie jest mu z tym łatwo kiedy mówił. Widziałam, że sam jest zakłopotany. Ale co miałam w głowie? Co mówiłam? Na pewno powiedziałam: " to kochałeś się ze mną i z nią jednocześnie?" Oczywiście znając mnie w takiej chwili rzucałam mięsem ile tylko wlezie. Załamka. Wszystko runęło w jednej chwili. Poczułam się oszukana, zdeptana, nie szanowana, wykorzystana. Nóż w plecy. Nie życzę nikomu takiej sytuacji. Zawalił się mój świat. Wszystko w co wierzyłam zginęło, spłonęło. Nic już nie miało sensu. Poczułam, że byłam mu potrzebna tylko do jednego. Chciał się ze mną tylko kochać. Jeszcze pewnie powiedziałam, że tamta mu nie dawała to przychodził do mnie. Młodej, naiwnej, którą zauroczył tak, że była w zasadzie na każde jego zawołanie. Nie wierzyłam w nic co mówił. Nie wierzyłam w nic co kiedyś powiedział. Jednym zdaniem przekreślił wszystko. Dosłownie wszystko.
Któregoś razu na dyskotece źle stąpnęłam, odprowadził mnie do domu... następnego dnia pojechałam z tatą na pogotowie. Noga złamana... zwichnięta czy coś... więc gips i siedzenie w domu. To był grudzień... Sylwester w domu. Nie widziałam Go tyle czasu. Może i dobrze stało się z tym gipsem. Kontakt się urwał. Może były jakieś sms'y. Nie pamiętam. 
Sylwestra spędziłam w domu. Wtedy poznałam swojego jeszcze męża ;/ po pół roku poleciałam za granicę i udawałam, że wszystko jest ok. Po powrocie do Polski, odwiedziłam starą dyskotekę. Zapytałam o Mojego Barmana. To co usłyszałam od jego kolegi znowu zrzuciło mnie z dużej wysokości na ziemię..."Urodziła mu się córka więc teraz w domu siedzi z rodziną". Od tamtego momentu zamazywałam wszystkie wspomnienia z Nim związane...

C.D.N.

4 komentarze:

  1. Mimo wszystko i tak fajna przygoda:)ja uważam że każda znajomość, każda przygoda uczy nas czegoś nowego, wzmacnia nas, a kobiety silne są i wiele potrafią znieść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Kasiu w to wierze :) Do tego wierzę, że ludzie których spotykamy na swojej drodze nie stają bez powodu.. tylko co niektóre osobniki wnoszą w Nasze życie?? :) Czasem tego nie ogarniam ;/

      Usuń
  2. Dokładnie:) choć przygoda nie zakończyła się happy endem, to jednak pozostały wspomnienia i doświadczenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia najważniejsze :) A doświadczenie.. hmmm... Czy ja się czegoś na tej znajomości nauczyłam? :) Nie wiem :)

      Usuń