Czy można być kochanym przez kilka lat nie wiedząc o tym? Dlaczego tak dziwnie i różnie układa się życie? Dlaczego dokonywanie wyborów jest tak trudne? Dlaczego nie możemy mieć jednocześnie rybek i akwarium? Ale do sedna.
Cofnijmy się o jakieś 5 lat. Kim wtedy byliście? W jakim miejscu swojego życia? Ja byłam wtedy wolna. Był to czas imprez. Studiowałam zaocznie, pracowałam w hotelu na zmiany, miałam super kumpele na imprezy i imprezowałam od wt do nd - tak były otwarte kluby. W pon chyba załoga się regenerowała haha. Należę do osób nieśmiałych :P haha, ale wystarczało po jednym piwku by wyjść na parkiet. Nie chodziłam na dyskoteki by "wyrwać" faceta, ale po to, żeby potańczyć. Sama oczywiście ;) Miałam swój ulubiony klub. Byłyśmy z kumpela tam za każdym razem kiedy wyszłyśmy z domu. Zawsze plan był taki: kupowałyśmy winko i szłyśmy do zaprzyjaźnionej knajpki, gdzie winko dawałyśmy komuś kto był akurat za barem, dostawałyśmy dwie szklaneczki i nasze winko było Nam rozlewane :) Moja dyskoteka była ze dwie uliczki dalej... więc początkowo trochę z M. rozmawiałyśmy i szłyśmy dalej. Przechodziłyśmy obok mojego hotelu więc zawsze wiedziałam kto jest na dyżurze w recepcji i na ochronie :) - w razie czego :)
Dochodziłyśmy do klubu... Z widzenia znała Nas już ochrona, znał Nas też facet w szatni więc zawsze miałyśmy fory przy tłumie ludzi zalegających i czekających na numerek :) Uderzałyśmy na górę, gdzie były dwie salki. Jedna w ciągu dnia była traktowana jak restauracja, wieczorkiem była dyskoteka. Duży bar, kilku barmanów i impreza do jakiejś 2:00. Z tego pomieszczenia wychodziło się na ogromny taras, gdzie był kolejny bar. Latem dawało to świetny klimat :) Na parkiecie królowała muzyka dyskotekowa...R'n'B czy HH. Druga salka ciut mniejsza, mniejszy barek, zazwyczaj jeden barman i dyskoteka chyba do 5:00. Zostawałyśmy zawsze do samego rana, bo ja rzadko w nocy wracałam do domu. Powód? Moje osiedle umiejscowione jest w małym lasku. Albo inaczej. Żeby dojść do bloku musiałam pokonać lasek, bo autobusy nocne zatrzymywały się kawałek od osiedla. W lasku dochodziło do gwałtów, napadów itd..;/ W pewnym momencie, wychodząc na miasto brałam do portfela kasę na piwo i na taksówkę. Taksówkarze mieli ze mną dobrze. Dostawali napiwek za to, ze bezpiecznie dowieźli mnie do domu. Tak wiem. To ich praca, ale bałam się nawet tego, ze siedząc już w samochodzie wywiozą mnie gdzieś ;/ Ale i tak wracałam do domu nad ranem, bo po imprezie zawsze szłyśmy do Sphinx'a na duże kanapki. Ehh... Wspomnienia BEZCENNE :)
Na tych imprezach poznawałyśmy różnych kolesi. Patrząc z perspektywy czasu cieszę się, że mimo różnych "przygód" nigdy nic Nam się nie stało.
C.D.N. :)
Nie każ nam długo czekać na ciąg dalszy :) Ehh, też lubię te moje wspomnienia, kiedy byłą jeszcze młoda, piękna i bez zobowiązań... Nie żeby teraz było mi źle, ale to są po prost dwa różne światy, których nigdy nie da się ze sobą porównać.
OdpowiedzUsuńoj tak... ciąg dalszy nastąpi :) haha
UsuńFakt, nie można pogodzić wygłupów z poważnym życiem rodzinnym :)
Ale wspomnienia są.
Ojojoj widzę, że prędzej, czy później, wszystkie nas bierze na wspomnienia na temat imprezowego życia "sprzed", czyt. z "poprzedniego żywota" :) Fajne to były czasy :)
OdpowiedzUsuńJest co wspominać :) Ale z drugiej strony nie można tylko żyć wspomnieniami :) :P
Usuń5 lat temu broniłam magisterkę i zaczynałam przygotowania do ślubu i wesela:D O matko, a wydaje się, jakby to było wczoraj:D
OdpowiedzUsuńFajnie tak powspominać :)
UsuńJa 5 lat temu byłam już żoną, w nowym świecie, pogrążona w walce o to na czym mi zależało:)
OdpowiedzUsuńehhh.. każdy z Nas o coś walczy... Niestety najgorsze są walki o coś... na co nie mamy wpływu...;/
Usuń