Tak bardzo jak uwielbiam planować tak nienawidzę jak planów nie realizuję.. tylko nie mylcie tego z brakiem spontaniczności. Choć moja spontaniczność umarła wraz z zajściem w ciążę. Ale chyba nie jestem w tym osamotniona. Tak brakuje mi tej spontaniczności.. jeszcze muszę poczekać.
KTOŚ oczywiście coś tam robi... cisza od wieczoru 11 września. Z moim brakiem cierpliwości na pewno to ja zadzwonię albo napisze, ale zacznę chyba od słów typu: "Widzę, że nawet nie jestem warta tego byś odpisał na sms'a".. Powiem szczerze, że mam dosyć. Naprawdę starałam się to jakoś utrzymać.. przez dłuższy czas .. dobrą minę..ale to wypala strasznie. Nie mam już siły... Za każdym razem kiedy zaczynałam rozmowę o Naszej przyszłości musiałam zacząć od jego rozwodu. Zawsze odnosiłam wrażenie, że w końcu ta rozmowa coś dała i ostatecznie kładliśmy się spać w dobrych humorach. Następnego dnia niestety zaczynał prace i wracał bardzo późno... I tak przez kolejne dni, tygodnia.. I znowu zaczynałam ten temat. Nie chciałam za często, bo pomyśli, ze jestem jakaś nawiedzona hahaha i nie chciałam, żeby dla mnie brał rozwód, ale dlatego, że On sam tego chciał. Zawsze tłumaczył, że nie ma czasu, że jest zmęczony... Ja to rozumiałam.. Nie zawsze traktowałam to jako wymówkę. A wymówek miał całe spektrum. Od pieniędzy, przez to, że chce mieszkać w domku, a nie wynajmować, że boi się zaryzykować, że nie wie jak to ze sobą poukładać, że synek tego nie zrozumie, że mały za wrażliwy, że musi iść z nim do psychologa najpierw itd... ale wszystko kończyło się tylko na słowach...
A co teraz robi? Nie wiem... Myślę, że spędza weekend w najlepsze z synkiem, wieczorem z kumplami, a tydzień w pracy. Jeśli nie jest gotowy to rozumiem.. tylko mógł mi to wcześniej powiedzieć. Nie jest mi łatwo... I pewnie nie będzie kiedy zadzwonię ze świadomością, że to już po raz ostatni...
Wiele się przy Nim nauczyłam, wiele zrozumiałam, a co dla mnie najważniejsze to znowu zaufałam. Był przy mnie jak byłam w ciąży. Wspierał na każdym kroku. Z czasem było coraz mniej telefonów w ciągu dnia, coraz rzadsze i krótsze rozmowy na Skype, ale ja sobie to tłumaczyła jego zmęczeniem... Oboje siebie potrzebowaliśmy. A teraz? Widocznie stanął już na nogi...
Ehhh myślałam że się opamięta...Myślę, że nie ma sensu się samej odzywać,jeśli Mu zależy, to sam się odezwie. Bądź silna! Dasz radę, dla siebie, dla tego słodkiego szkraba. Pomyśl Twoje dziecko nie potrzebuje kogoś z doskoku tylko kogoś odpowiedzialnego. Wiem, że to boli ale Ty też przecież nie chcesz kogoś na chwilkę. Wybory są trudne, ale jeśli się kogoś kocha to nie myśli się o wyimaginowany problemach tylko robi się wszystko by być z tą osobą. Może zaproponuj Mu spotkanie i powiedz że ma się określić czego tak naprawdę chce, bo Ty się tak tylko wykończysz.
OdpowiedzUsuńWiem kochana, że masz rację... Łatwo jest dokonać wyboru... Gorzej później z tym żyć. Z drugiej strony kiedyś trzeba to uciąć, bo nie można męczyć się w nieskończoność.
UsuńSzkoda, że się to tak rozmywa. Związek na odległość to baaardzo ciężka sprawa. Mimo wszystko, trzymam kciuki, żeby się jakoś poukładało.
OdpowiedzUsuńJakoś się poukłada... tylko zobaczymy z kim :) Związku na odległość nikomu nie życzę... Chyba, że pozna się kogoś kto będzie tak samo jak Ty walczył o to, by odległość zmniejszać :)
UsuńKurczę, jak to się stało, że mi ten post umknął. Pewnie ma moim wkurwie go nie zauważyłam :(
OdpowiedzUsuńEhhh do dupy. Nie chcę pisać za dużo o Ktosiu, bo to Ty najlepiej wiesz jak jest. Może rzeczywiście jest tak, że na tamten czas byliście sobie potrzebni, a teraz... Teraz Oboje dojrzewacie do decyzji, że to się może nie udać. Wiem, że może jestem popieprzoną marzycielką i fantastką, ale wydaje mi się, że jak Facetowi zależy to nie ma takiego pieprzenia, że to, że tamto, że domek, a nie wynajmowana kawalerka-no co to są za argumenty Martuś?! Przecież od czegoś trzeba zacząć wspólne życie, a większość właśnie zaczyna je od wynajmowania, a nie od rezydencji :) Najgorszy jest chyba ten zawód i to, że nie był do końca szczery, bo po co zwodził, po co te wykręty. Ale Oni tak lubią najwyraźniej. Bo tak jest najprościej, a już posilić się na szczerą odważną rozmowę trudniej.
Ooooj umknęło Ci Martuś, a ja tu na Ciebie czekałam...ale widzę, że i u Ciebie kolorowo ostatnio nie jest więc nie narzekam :)
UsuńWiesz.. On ma wymówki, a ja Go usprawiedliwiam.. To też nie jest dobre. Nie zamierzałam czekać do... nie wiadomo kiedy. Czas chyba odciąć się ;/
Ach, zycze, zeby jednak Ktos sie odezwal, przeprosil, bo widze, ze Tobie na nim bardzo zalezy... :(
OdpowiedzUsuńCo do planow, to ja ciagle cos planuje, ale malo kiedy z tych planow cos wychodzi. Wkurza mnie to, ale po czesci juz sie przyzwyczailam...
Wiesz planować można... ale jak coś się nie uda zrealizować.. to warto to zostawić na dzień następny :) i tym systemem iść do przodu :)
UsuńZależy mi, ale życie toczy się dalej.. Nie mogę pozwolić sobie na stanie w jednym miejscu przez długi czas...
Och, kochana, domyślam się, że związek na odległość jest bardzo ciężki. Ale faktycznie, trochę za dużo z jego strony tych wymówek. Jeśli się czegoś chce, to przeszkód nie ma, a jeśli nawet jakieś są, to się je pokonuje a nie mnoży:)
OdpowiedzUsuńDokładnie... Nie byłam chyba w stanie wytłumaczyć mu tego, że trzeba odległość skracać, a nie jeszcze dodawać sobie km...;/ Ale starałam się naprawdę kilka razy co najmniej ;/
Usuń