wtorek, 17 września 2013

Dawna znajomość cz. II

Zawsze na początek wchodziłyśmy na dyskotekę, gdzie impreza była do godz 2:00. Było tam zawsze dużo ludzi, bar oblegany. Kolesie robili z siebie takich macho, że czasem mdliło. Puszczali oczka jakby im mucha do oka wpadła i jeszcze trzepała skrzydełkami. Panny uwieszone na barze, ledwo trzymały się na hokerach, bo priorytetem było wywalenie biustu na ladę, żeby dostać w drinku chyba więcej wódki albo po prostu numer barmana. Ja zawsze szłam po piwo, dostawałam to co chciałam i odchodziłam, bo przecież inne miały "interes" do załatwienia. Musiały się pokazać. Być dziewczyną barmana... Fajne? Może i fajne, ale opinia o statystycznym barmanie była zawsze tylko jedna... poznaje panienki, żeby je przelecieć. Dlatego ja też się nie wdawałam w takie znajomości. Nigdy nie szukałam faceta na raz i nigdy nie chciałam być jedną z tych panienek na raz...Barmani pewnie opowiadali sobie, kto, którą i na ile sposobów brał. Nie pchałam się nigdy tam, gdzie był tłum... Nie moja bajka.

www.budapesthotels-budapesthotelbooking.com
 
A teraz garść wspomnień. Garść, bo tylko tyle zostało w mojej pamięci. Resztę wyparłam dość skutecznie, a dlaczego.. to wyjaśnię w dalszej części. Weszłam do sali (nie pamiętam której) spojrzałam w stronę baru, Nasze oczy się spotkały. Przez chwilę konsternacja. STOP. O co chodzi. Tymi drugimi oczami były oczy barmana. Tak barmana. NIGDY nie mów NIGDY. Oboje staliśmy tak przez chwilę. Podeszłyśmy z M. do baru i coś usłyszałam, że mam na imię Kamila. Pierwsza myśl w głowie, że chyba mnie z kimś pomylił, że mam na imię Marta.. On na to chyba, że myślał, że to jego koleżanka itd... Od tamtej chwili był moim barmanem. Kiedy podchodziłam do baru, podchodziłam do Niego. Często po coś do picia, czasem porozmawiać. Nie pamiętam rozmów... za to pamiętam, że nagle znalazły się miejsca na hokerach przy barze. Dostawałyśmy w szklankach na piwo drinki. Red Bull'e zmieszane z wódką. Kto tego nie pił? Pamiętałam jeszcze z kursu barmańskiego, że siada po nich serduszko, ale... i tak się piło. kiedy Mój Barman obsługiwał inne panny, a ja nie czułam jego zainteresowania nimi. Wiedziałam, że jestem tylko ja. Zawsze nawet rozmawiając z jakąś patrzył na mnie. Jeśli nie mógł to się odwracał. Kiedy lał piwo patrzył na mnie. Reszta nie istniała. Zawsze czułam się jako ta wyjątkowa i jedyna. Nie pamiętam ile to trwało. Jak długo się spotykaliśmy. Pamiętam za to, że kochaliśmy się w kilku miejscach. Czasem zastanawiam się czy to był sen czy naprawdę się wydarzyło. Kiedy zamykał drugi bar, czyli imprezę do 5:00... zamknął drzwi, żeby podliczyć wszystkie rachunki i co....? Tak kochaliśmy się. Kiedy odprowadzał mnie do domu w małym lasku co...? Tak kochaliśmy się. Kiedy któregoś razu po imprezie zaprosił mnie do swojego mieszkania, co...? Tak kochaliśmy się. Był cudowny. Czego się o Nim dowiedziałam? Poza kochaniem się i pasją do barmaństwa? :) (nie tylko w robieniu drinków, ale mam tu na myśli równie flair - zainteresowani wiedzą o co chodzi). Do tego znał włoski. Oferował mi naukę :) I co?? Że niby miałby mnie uczyć włoskiego? Jak? Skupilibyśmy się na nauce? No nie wiem, nie wiem. Był ambitny. Miał plan na siebie. Bardzo mi się to podobało. Był pewny siebie. Wiedział czego chce. Podziwiałam Go. TAK. PODZIWIAŁAM GO.

C.D.N.

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne wspomnienia, aż Ci ich trochę zazdroszczę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ci barmani...nadal mam do nich słabość ;)
    A w ogóle to uwielbiam takie historie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie piszesz idę czytać kolejną część

    OdpowiedzUsuń