sobota, 12 października 2013

Dla miłości warto walczyć cz.V

Następnego dnia rano wstaliśmy z Kubusiem... Poleżeliśmy w łóżku, bo przecież nigdzie Nam się nie spieszyło :) Z resztą czekałam aż zaśnie, żeby ogarnąć siebie :) W końcu zasnął. Czekałam aż brat przyjdzie, bo wypadałoby podjechać gdzieś do sklepu na zakupy. Nie miała chyba nic do jedzenia oprócz Kubusiowych kaszek i chlebka ryżowego. Nagle usłyszałam alarm swojego samochodu... Oooo brat wstał :) pewnie zapomniał zabrać coś z samochodu i przyjdzie :) to ustalimy co i jak później będziemy robić :) Otwieram drzwi od pokoju i co widzę...? Brama otwiera się i brat wyjeżdża... wrr.. nie muszę opisywać złości.. bo na zegarku zbliżała się już godz. 12:00, a ja czułam się jak w zamknięciu.. do tego pogoda cuuudna, bo słoneczko już świeciło, czyste niego :) Żyć nie umierać :) Oczywiście napisałam bratu sms'a, ze chyba sobie jaja robi, ze ja też bym coś zjadła.. na to od dzwoni, żebym fochy sobie darowała hahaha wrrr... i zebym zadzwoniła jak Kubuś się obudzi to pojedziemy gdzieś.
Kubuś wstał, brat przyszedł, ja już ztiuningowana.. pojechaliśmy do biura do KTOSia na kawkę :)... Po pracy w biurze miał jeszcze pracę w terenie więc musieliśmy sobie zorganizować czas z bratem :) Pojechaliśmy do Zwierzyńca zobaczyć kościółek na wodzie. Środek tygodnia do tego październik dość chłodno jak na spacery i wycieczki więc nie zastaliśmy tam prawie żywej duszy :) Wstawię Wam zdjęcie z sieci, ponieważ jak my byliśmy to nie było tak urokliwie - pogłębiali akurat staw otaczający kościółek:


Przeszliśmy z bratem kawałek, a ponieważ było dość chłodno to zaraz wracaliśmy. Po drodze zadzwonił KTOŚ. (Wcześniej dzwonił i mówił, ze mama dotarła, że mamy przyjść na obiad, ale ciut później, bo chwile musi odpocząć). Tym razem zadzwonił, że póki co z obiadu nici więc mamy szykować się na jutro. Nawet kiedy powiedział mamie, że może będzie miał synka jak rura pozwoli to jego mama powiedziała, ze najwyżej będę przedstawiona jako ciocia i po problemie. Tylko, ze KTOŚ bał się, że może powiedzieć do mnie np Kochanie przy małym... No cóż.. Ja i tak boję się spotkania z małym... Boję się, ze mnie nie polubi, bo ja ogólnie nie mam podejścia do dzieci...ale tym razem chyba jest ciut za wcześnie, bo nie mają rozwodu. A nie chcę, żeby rura robiła jakieś problemy w sądzie. Na szczęście obiadku nie było więc nie było i problemu. My z bratem pojechaliśmy na małe zakupy, a KTOŚ zamówił pizze i przyjechał do Nas do motelu. Na krótko póki co, bo miał synka na 2 godzinki i później przyjechał znowu :) 
Synka miał tak krótko, bo mały poszedł do szkoły, po szkole zje obiadek, odpocznie i bierze się za odrabianie lekcji.. Więc KTOŚ widział go dopiero ok 17:00-19:00. Swoją drogą czy dzieci w pierwszej klasie podstawówki mają już lekcje zadawane do domu??
KTOŚ przyjechał i niedługo miał znowu jechać, bo do mamy przyjechała koleżanka albo ciocia i trzeba było ją odwieźć. Zdążyliśmy tylko poleżeć troszkę, poprzytulać się i pojechał. Tym razem miał zostać na noc :) Nie do końca dobrze się czuł, bo przeziębienie jakieś si odzywało wiec nie był pewien czy zostanie... Ja to ja, ale chodziło pewnie o Kubusia. No, ale po kilku chwilach dzwoni i pyta: "czy chce  Ratlerka?"... hmmm... no to zastanawiam się po co oferuje mi psa... czy ta ciocia ma do sprzedania czy jak... hahaha no to pośmiał się ze mnie troszkę i powiedział, że Radlerka - takie piwo... :P No cóż.. przecież ja prawie 2 lata nie piję piwa więc nie znam alkoholowych nowości rynkowych. Miałam wybaczone hahaha Radler 2% alk. ale poczułam go hahaha KTOŚ przyjechał. Kiedy piliśmy wznieśliśmy toast.. ja za rozwód, a KTOŚ za ślub :) Później Kubuś ładnie zasnął i nawet się nie budził :) a my zajęci sobą :P w tle w tv leciał film: "Ile waży koń trojański?" i piosenka Mannamu "Przyszłam na świat po to" :)

"Przyszłam na świat po to
Aby spotkać ciebie
Ty jesteś moim słońcem
A ja twoim niebem
Po to jesteś na świecie
By mnie tulić w ramionach..." La la la :)

4 komentarze:

  1. Ile będzie jeszcze części? Bo fajnie się czyta :)
    Martuś mają zadawane, oj mają i to czasami sporo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co będzie jeszcze tyle części ile dni spędziliśmy u KTOSia :) i juz nie mogę doczekać się jak jedną rzecz napiszę.., o której dowiedziałam się wczoraj..ale musi być wszystko po kolei..:) Nawet sama dla siebie chce te chwilę zatrzymać na blogu :)
      No właśnie liczyłam na to Martuś, ze tak mi napiszesz, że już w pierwszej klasie mają dzieci zadawane prace domowe. Ehh... Wiesz.. boję się, że ona robi to wszystko specjalnie i odgrywa się, na KTOSiu, że to on się wyprowadził i pewnie będę jeszcze przewrażliwiona na tym punkcie. A gra dzieckiem to najgorsze co może być. Buźka :)

      Usuń
  2. Marta świetnie się czyta:) i naprawdę cieszę się, że jesteś szczęśliwa:) No bo chyba jesteś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie Kasiu, że jestem szczęśliwa.. co prawda do pełni szczęścia jeszcze troszkę brakuje,ale jestem dobrej myśli. Już bliżej niż dalej :)

      Usuń