poniedziałek, 7 października 2013

Dla milosci warto walczyc cz.II

Wtorek zaczęłam od sms'a do brata: "Załatw wolną środę. Proszę Cię". Już mnie tak nosiła, że jest to nie do opisania. Jedyne co mnie ograniczało to Kubuś. Nienawidzę tego uczucia, bo nie lubię być zależna od kogoś innego, a w tym przypadku byłam od brata. Ale przecież wszystko jest do przeskoczenia :)
Już nawet nie wiem o której wstałam, ale wiem, że spać nie mogłam... tej tak jak i poprzedniej. Wyciągnęłam kartkę i długopis, żeby zapisywać sobie wszystko co przyjdzie mi do głowy do zabrania.. Później wyciągnęłam torbę do pakowania i zabrałam się za szafę. Ponieważ sporo schudłam to musiałam mniej więcej przymierzyć co możnaby zabrać.. no i w co ubrać się pierwszego dnia. Mój KTOŚ nie jest z tych, którzy patrzą bezwzględnie tylko na wygląd.. ale nie oszukujmy się... haha 
Stojąc przed lustrem, rozpuściłam włosy.. i co...? odrosty.. wiec sms do mamy z prośbą o nr tel do fryzjera... Dostałam go.. dzwonie... Usłyszałam, że po 16:00 wszystko wypełnione po brzegi, że mnie nie wciśnie na farbowanie.. co najwyżej na strzyżenie. Powiedziałam, ze bardzo mi zależy, bo farbuję ichniejszymi farbami (Firma CeCe - ja jej wcześniej nie znałam) włosy i troszkę boję się iść do innej fryzjerki... Nie pomogło... ale poszłam o 12:00.. czyli miałam na wyjście jakieś 30 min. więc zabrałam Kubusia i pojechaliśmy. Nie będę ze szczegółami opowiadała jak Kubuś się zachowywał... niestety była to jego godzina spania...po drodze nie zasnął więc po kilkudziesięciu minutach znudziło mu się przesiadywanie i oglądanie dziwnie wyglądającej mamy z farbą na głowie. Pod koniec wizyty.. czyli suszenie włosów i zmywanie nadmiaru farby ze skóry odbyło się na najwyższych obrotach, żeby nie drażnić małego :) Ledwo wyszłam i kaput... zasnął :)
Wróciłam do domu kończyć pakowanie. Do brata w między czasie napisałam kilka sms'ów typu "i co?" haha w końcu zadzwonił i powiedział, ze jeszcze nie gadał, ale zaraz pójdzie. więc czekałam, czekałam i czekałam... Wkurzyłam się i zadzwoniłam do kuzyna nagrać temat w razie czego.. i zeby zarezerwować sobie Go na środę :) Zaraz brat napisał, że jednak może :):):):):):):):):):) Radości nie muszę opisywać :)
Kończyłam pakowanie i zaraz wyszliśmy z spacer z Kubusiem po babcię. Jak moja mama dowiedziała się, ze jedziemy to oczywiscie nasłuchałam się, ze jestem nienormalna, ze głupio robię itd...
Czy to jest normalne, ze rodzice tak mówią? Czy tylko ja odbieram to jako podcinanie skrzydeł? Czy tylko ja w takich chwilach mam napływ myśli w głowie dotyczących tego.. ile rzeczy w życiu nie zrobiłam, bo rodzicom się nie podobało?? ehh... Powiedziałam, ze i tak pojedziemy czy jej się to podoba czy nie.
Później gadka się zmieniła.. ciągle było do Kubusia: "Gdzie ta mama Cię zabiera?" itd... Rodzice zajęli się Kubusiem, a ja kończyłam pakowanie. Nasłuchałam się też, żebyśmy ostrożne jechali, ze zabieranie tak małego dziecka w tak daleką drogę to nie jest dobry pomysł itd... To wkurza, denerwuje i kopie po dupie... ehh...

3 komentarze:

  1. No nie! Ja chce wiedziec jak sie skonczylo! ;)
    A co do tekstow rodzicow, to chyba wszyscy mowia takie rzeczy. Wiadomo, mama i tata chca zebysmy mysleli glowa, a nie sercem i byli rozsadni az do bolu. :) Ale czasem sie po prostu nie da...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, ale tu u Ciebie emocji! Grunt, że wszystko z wyjazdem załatwione i nie pozostaje nic innego, jak życzyć Ci powodzenia!
    A rodzice? No czy spodziewałaś się usłyszeć od Nich coś innego? Im już takie porywy serca są dawno obce, teraz tylko racjonalne, logiczne myślenie-nic więcej, nie zrozumieją więc tego co czujesz.

    OdpowiedzUsuń