czwartek, 10 października 2013

Dla miłości warto walczyć cz. IV

Mój KTOŚ był w szoku chyba przez cały Nasz pobyt. Pierwszego dnia pojechaliśmy zaraz do motelu na noclegi, żeby Nam rezerwacja nie przepadła. Okazało się, że KTOSia mama ma przyjechać następnego dnia zza granicy więc uda mi się i ją poznać :) Za noclegi płaciliśmy z doby na dobę. Wzięłam dwa pokoje :) żeby KTOŚ nie krępował się jak przyjdzie na noc :):):):) Brat dostał pokój 4-osobowy więc mógł się ganiać hahaha a my dostaliśmy 2-osobowy z duuużą łazienką i lustrem od samej podłogi. Lustro było najlepszą zabawką dla Kubusia. Jak tylko widział siebie od razu uśmiech od ucha do ucha :)


Mój KTOŚ był jeszcze w pracy, a po miał jechać do domu sprzątać :) W końcu jadąc do Niego w tygodniu liczyłam się z tym, że dni będzie miał zajęte. Wypełnione pracą, synkiem itd... Dla mnie najważniejsze było, że znowu mnie przytula, że tego chce, że jest blisko :)
Po kilku chwilach zadzwonił, że sprząta i możemy do Niego przyjechać :) Ehh... niech robi co chce ja mogę siedzieć obok i np. pomóc... Brat np. zajmie się Kubusiem, a my posprzątamy wszystko i będziemy mieli wolny wieczór :) Pojechaliśmy z bratem.. może 1 km drogi (wybierałam specjalnie blisko nocleg, zebym mogła nawet na nogach z Kubusiem do KTOSia jechać :) ). Dojechaliśmy w końcu... ehh... pod jego blokiem też nie raz "chodziłam" na GoogleMaps haha poszukiwania klatki.. znaleźliśmy i wchodzimy na górę... Pamiętam jak kiedyś przez Skype oprowadzał mnie po mieszkaniu :) Cudne uczycie móc zobaczyć to wszystko na żywo :) Narobił kanapek - zjedli z bratem, a mnie oddał swój obiadek. Ehh... (Dziękuję Kochanie :*).. Mimo, ze za dużo rzeczy jeść nie mogę to przez ten czas jadłam wszystko, żeby nie robić nikomu przykrości z jednej strony, a z drugiej i tak tęskniło mi się za normalnym jedzonkiem. Jadłam normalnie, ale ilości były niewielkie więc chyba Kubusiowi nic nie będzie :) 
Siedzieliśmy z KTOSiem, przytulaliśmy się... a brat biedny siedział na przeciwko. Później mówi do brata:
- Widzisz.. I tak do niedzieli :)
W pewnym momencie brat powiedział, że idzie do motelu. Kupił piwko po drodze, ściągnie sobie jakiś film, odpocznie po podróży i po przepracowanych tygodniach... Nie powiem byłam lekko zdziwiona, ale przecież na siłę nie będę Go trzymała. Może rzeczywiście był zmęczony. 
Kubuś bawił się na dywanie u KTOSia rodziców w pokoju, skrabał się po gałkach na szafki, bawił się zabawkami i co chwilę sprawdzał czy się Nim interesujemy. Sprawdzał wzrokiem, uśmiechem czy marudzeniem :) A my leżeliśmy na łóżku i.. przytulaliśmy się.. oczywiście patrząc co Kubuś robi i co jakiś czas bawiąc się z Nim. KTOŚ wziął się za sprzątanie.. mówiłam, ze pomogę, ale On uparcie mówił, ze nie.. wrr... Sprzątał i co chwila przychodził po buziaka :) 
Zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć co i jak, ze wszystko w porządku i zeby dać jej Kubusia do telefonu... I co?? więcej dzwonić nie będę. Nasłuchałam się, że Kubuś jeszcze o 21:00 nie śpi itd.. (a o której zasypia normalnie? Różnie. Zależy ile razy śpi w ciągu dnia. Normą jest zasypianie nawet po 23:00 - jak dzisiaj). Wrr...
Kiedy mój KTOŚ skończył sprzątać, wrócił do Nas :) Położyliśmy się... zajmując się sobą.... i słyszymy... marudzenie.. czyli "Halo.. ja też tu jestem" :) A ponieważ był to czas spania Kubusia.. pierwsza oznaka, żeby się kłaść :) położyłam Go u KTOSia rodziców w pokoju. Zasnął... Więc my poszliśmy do pokoju KTOSia :) mrr... Dał Nam jakieś 30-40 min i obudził się. Dał znać, ze już nie śpi i gdzie wszyscy są? :) A ponieważ KTOSia tata niedługo miał wrócić z pracy to zbieraliśmy się (wcześniej KTOŚ opowiadał, że jak zadzwonił do taty mówiąc, że przyjechała to tata powiedział, żeby zmienił pościel w gościnnym :) ).
Pojechaliśmy do motelu... KTOŚ zaparkował przed portiernią. Pan jeszcze siedział, ale drzwi zamknięte. Podchodzi do nas i mówi, że portiernia jest czynna tylko do 23:00 i że mamy szczęście. Dał mi klucze od bramy tylko, żeby spowrotem otworzyć ją KTOSiowi musiałabym wyjść z pokoju i zostawić Kubusia, dlatego nie wjeżdżaliśmy na teren parkingu. Nagle portier zaczął mi wmawiać, że przecież mówił, ze jest furtka obok i portiernia czynna do 23:00. Wrr... Nie kłóciłam się już, bo może rzeczywiście byłam w amoku i pod wpływem tych całego ogromu emocji nie wszystko do mnie docierało :)
Przechodząc obok Naszego budynku słyszałam męskie głowy... Dwa pokoje obok Naszego - pokój zajęty. Przed Nim stoi trzech chłopa i jara fajki...wrr.... Na szczęście to nie gówniarstwo. Kiedy weszliśmy po schodach (bo do pokoju było wejście z takiego jakby tarasiku - nie wiem jak to nazwać). KTOŚ niósł Kubusia w nosidełku.. jeden z tych facetów mówi:
- Ooooo.. Macie dzidziusia.
Ja: No mamy, mamy. Nie będziecie mogli przez Niego w nocy spać :P
I zaczął Nam opowiadać, że na dole jest taka jakby kuchnia i można sobie coś podgrzać np dla maluszka - hmm... o tym portier na bank mi nie powiedział. Weszliśmy z KTOSiem do pokoju. Powiedział, ze nie wiedział, ze są tu noclegi. A ten pawilonik w którym spaliśmy jest piętrowy. Brat spał na parterze, a my na piętrze. Pawilon znajduje się na terenie fabryki rajstop :) i zaadaptowali kilka pomieszczeń na noclegi. I myślę, że im to idzie. Nasze dwa pokoje tam to jeden nocleg ze śniadaniem u Nas.. ;/
Kochany KTOŚ poczekał z Kubusiem do czasu aż się wykąpię... Ululałam Kubusia... Porozmawialiśmy jeszcze troszkę z KTOSiem i poszedł. Nie chciałam Go trzymać, bo do pracy następnego dnia, a i tak był zmęczony. Podczas rozmowy wziął moją dłoń, podniósł koszulkę, położył moją dłoń na swojej piersi i powiedział: "Moje serce należy do Ciebie".ehh.... pewnie znowu włączyła mi się gadka o rozwodzie :P Warto poczekać :)


8 komentarzy:

  1. Fajnie czytać, że wszystko tak się poukładało! A do rodziców też bm nie dzwoniła, ehh miejmy nadzieję, że my jako mamy dorosłych dzieci nie zapomnimy o pewnych sprawach. Powodzenia Martuś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to powiedział mój KTOŚ: "będzie tak i lepiej" :)

      Usuń
  2. Ach ta Twoja mama... :) Moja wlasna i tesciowa tez uwazaja, ze one wiedza najlepiej kiedy MOJE dzieci powinny spac i co jesc...
    A brata masz bardzo taktownego. Pewnie zauwazyl, ze chcecie z KTOSiem pobyc sami (Kubus moze troche przeszkadzal, ale jeszcze malo co kuma ;) ) i poszedl grzecznie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh.. te mamy.. brak słów :)
      Brat taktowny. To fakt.. tylko nie wiem czy za bardzo się nie wynudził :)

      Usuń
  3. Baardzo fajnie piszesz czekam na dalszy rozwój wypadków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOOOOOOOOOOOOOoj Basiu... Zakończenie będzie.. w końcu :)

      Usuń
  4. Cieszę się że wszystko się jakoś dobrze układa Tobie:)

    OdpowiedzUsuń