Ostatnio odwiedziłam swoje koleżanki w pracy... przy okazji poszłam do swojego kierownika z zapytaniem co z moim powrotem do pracy... Wszelkie urlopy wypoczynkowe - te zaległe, kończą mi się 27 lutego. Co prawda chcę jeszcze posiedzieć z Kubusiem jak skończy 2 latka.. czyli jeszcze rok w domu... ale to co powiedział mi kierownik przeszło najśmielsze oczekiwania... Zapytałam prosto z mostu: "Co z moim stanowiskiem?"... Wiem, że moje obowiązki są podzielone między trzy babki... Więc co? Widać, że nie jestem tam potrzebna i wszyscy sobie radzą... niby dlaczego pracodawca ma mnie zatrudniać? Tną koszta wiec po co ja? Kierownik zaczął wykład od przyczyn i zmian po reorganizacji, że wszystkim zmienił zakres obowiązków, że teraz wszystko ma ręce i nogi.. mówił ile osób zwolnił (byli to emeryci na stanowiskach, które się dublowały, np. było dwóch hydraulików, dwóch kierowców itd...) Po 1,5 godz zapytałam ponownie: "A co z moim stanowiskiem?" i usłyszałam, że tu ma bardzo duży problem, bo na swoje stanowisko nie wrócę, bo go już nie będzie... Z jednej strony dobrze, bo nie lubiłam tego co robię, a moje stanowisko jak to w państwówce było śmietnikowe, czyli zajmowałam się przeróżnymi rzeczami, których ze sobą nic nie łączyło. Później powiedział, że kierowniczka zamówień publicznych jest w ciąży i niedługo może iść na zwolnienie i tam będą potrzebować pracownika. No tak studia podyplomowe z zamówień skończyłam, ale przez ten rok przepisy się pozmieniały i nie wiem czy chciałabym w ogóle w tym pracować... Kierownik musiałby to jeszcze przedyskutować z dyrekcją... Do tego gdybym wróciła to na pół etatu... więc np. trzy dni w tygodniu po 6godz i 40min dziennie.. niby fajnie.. tylko gdybym miała z kim zostawić Kubusia.. Moja mama ma jeszcze kilka lat do emerytury, a moja babcia narzeka na kręgosłup, czasem się chwieje więc nie chcę, żeby stało jej coś czy Małemu. Do żłobka nie chcę Go jeszcze oddawać.. i tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby wrócić do pracy... Nie siedziałabym w domu, miałabym kontakt z ludźmi itd... ale jak wróciłam do domu i zobaczyłam Kubusia juz taka chętna do powrotu do pracy nie byłam.
Teraz zastanawiam się czy nie lepiej wykorzystać ten czas na siedzenie w domu i np na robienie jakichś póki co darmowych szkoleń dostępnych w sieci, podnieść jakoś swoje kwalifikacje itd...
I stąd pytanie do Was.. czy znacie jakieś platformy oferujące szkolenia on-line (najchętniej darmowe), oprócz Akademii PARP??
Niestety, ze szkoleniami to nie pomoge, zupelnie nie wiem co jest oferowane w Polsce.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze chociaz jeden dylemat mnie ominal. W moim przypadku to bylo albo wrocic do pracy po 12 tygodniach, albo ja stracic... Tak to tu wyglada... Poniewaz z samej pensji M. bysmy sie nie utrzymali, nie bylo wyjscia, musialam wracac. Ale nie zaluje. Ciesze sie, ze mam odkocznie od domu i maluchow, kontakt z doroslymi ludzmi, no i jeszcze jakas (mala bo mala, ale jest) kasa wpada na konto... :)