Czy powracam na ten blog? Ciężko mi jednoznacznie powiedzieć. Drugi działa super, bo mam na niego plan... A raczej ułożony grafik z tematami postów jakie będą. Nie zawsze mam czas, żeby coś napisać, ale kiedy usiądę to napisze coś na zaś.
Ten blog traktuje troszkę bardziej prywatnie...wiec ciężko mi coś zaplanować... A szczególnie, że za dużo się nie dzieje. Nie mowie, że nuda, ale po prostu codziennie to samo... (pisząc to wszystko chyba znalazłam jeden pomysł na kilka postów) ;) ;)
Moja mama znowu w szpitalu wiec czasu na kompa mam mniej. W zeszłym tygodniu biegałam po sądach. Obie sprawy poszły nie po mojej myśli... (Rozwód z mojej winy, a dawca zażyczył sobie badań DNA)...Złapałam masakrycznego doła. Znienawidziłam wszystkich ludzi i wszystko co się rusza. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć... Nie istnieć...bo po co? Zastanawiałam się za jakie grzechy spotkałam na swojej drodze takich debili. Pewnie zastanawiacie się czy nie mam sobie nic do zarzucenia? Pewnie mam... Kilka rzeczy by się znalazło, bo wina zawsze leży po środku... Nie potrafiłam z mężem rozmawiać...nie chciałam...może w porę zrozumiałam, że go nie kocham i że jednak jestem zbyt młoda, żeby marnować sobie z nim życie... A z drugim baranem? Mogę sobie zarzucić jedynie tyle, że uwierzyłam.
Ten blog traktuje troszkę bardziej prywatnie...wiec ciężko mi coś zaplanować... A szczególnie, że za dużo się nie dzieje. Nie mowie, że nuda, ale po prostu codziennie to samo... (pisząc to wszystko chyba znalazłam jeden pomysł na kilka postów) ;) ;)
Moja mama znowu w szpitalu wiec czasu na kompa mam mniej. W zeszłym tygodniu biegałam po sądach. Obie sprawy poszły nie po mojej myśli... (Rozwód z mojej winy, a dawca zażyczył sobie badań DNA)...Złapałam masakrycznego doła. Znienawidziłam wszystkich ludzi i wszystko co się rusza. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć... Nie istnieć...bo po co? Zastanawiałam się za jakie grzechy spotkałam na swojej drodze takich debili. Pewnie zastanawiacie się czy nie mam sobie nic do zarzucenia? Pewnie mam... Kilka rzeczy by się znalazło, bo wina zawsze leży po środku... Nie potrafiłam z mężem rozmawiać...nie chciałam...może w porę zrozumiałam, że go nie kocham i że jednak jestem zbyt młoda, żeby marnować sobie z nim życie... A z drugim baranem? Mogę sobie zarzucić jedynie tyle, że uwierzyłam.
Czy czegoś się nauczyłam? Nie wiem. Obawiam się, że nie...bo nie mogłam przestać ufać ludziom... Albo inaczej.... Przestałam wierzyć wszystkim. Tak. Był taki okres. Przestałam ufać znajomym, którzy nigdy mnie nie zawiedli. Przestałam ufać sobie. Przestałam ufać w to co mowie i w to co czuje. Przestałam ufać swojej intuicji. Skoro tak siebie zawiodłam...to czemu mam wierzyć? Wtedy pojawił się mój KTOŚ. Dużo rozmawialiśmy. Z czasem zaczęłam odgrzebywać wiarę w ludzi, a raczej wiarę w najbliższych i uczyłam się wiary w Niego. Nauczył mnie tego. Znowu zaczęłam inaczej patrzeć na świat. To On założył mi na oczy różowe okulary.
No wracaj wracaj! Częściej wracaj tutaj, bo na pewno wszystkie ciekawe jesteśmy jak się sprawy mają. Dobrze, że chociaż tych kilka ogólników nam tu podarowałaś ;) Uściski!!!
OdpowiedzUsuńNiech to będzie powrót na dobre! Bo za Tobą i Kubusiem strasznie się stęskniłyśmy. A do reszty odniosę się później, bo chwilowo brak czasu :) Buziaki i pisz Kochana, pisz!
OdpowiedzUsuń